niedziela, 26 lipca 2015

Czy warto walczyć z hejtem w Internecie?

Tyler Clementi
Internet to miejsce, które daje nam pozorną anonimowość. Ludziom wydaje się, że skoro założą fałszywy profil, będą mogli robić co im się żywnie podoba. W rzeczywistości całkowita anonimowość nie istnieje. To samo jest z publikowanymi treściami. To, co raz zamieszczone, po wsze czasy pozostanie w sieci.


Monika Levinski, bohaterka jednego z najgłośniejszych skandali w historii amerykańskiej prezydentury, która nawiązała romans z prezydentem USA, Billem Clintonem, stała się pierwszą ofiarą internetowego hejtu. Skandal wybuchł w 1998 roku, kiedy Internet w Polsce właściwie jeszcze nie działał. Ale w USA tak. Monika Levinski stała się ofiarą bezprzykładnego ataku hejterów, który trwa do dziś. Dlatego niektórzy mówią o niej jako o „pacjencie zero”, czyli tym, od którego epidemia hejtów wybuchła.

Przez lata sytuacja rozwinęła się tak bardzo, że dziś hejterzy potrafią zakłócić spokój, skompromitować, a nawet doprowadzić do samobójstwa. 22 września 2010 r. amerykański student Rutgers University in Piscataway, New Jersey, Tyler Clementi, popełnił samobójstwo skacząc z mostu, po tym jak jego sublokator nagrał kamerą moment, gdy Tyler całuje się z innym mężczyzną. Film oglądali potem wszyscy w sieci.

W maju 2015 r. zanotowano pierwsze samobójstwo z powodu
Dominik Szymański 
homofobii i nękania w Polsce. To sprawa Dominika Szymańskiego z Bieżunia. Nie wiemy, czy był gejem, ale ładnie się ubierał, dbał o fryzurę, nosił spodnie-rurki, nieźle się uczył i był lubiany przez koleżanki. To spowodowało, że jego otoczenie zaczęło nazywać go „pedziem” i obrzucać różnego rodzaju innymi inwektywami, głównie w Internecie. Chłopiec nie wytrzymał i popełnił samobójstwo. Jakby tego było mało, po jego śmierci hejterzy zaczęli zakładać strony o tytułach: ”Dominik Szymański dobrze, że zdechł”  lub podobnych. Doszło do niewiarygodnej eskalacji bezinteresownego skurwysyństwa, złości i zła. Zwykli ludzie, głownie ze środowiska LGBT, podnieśli larum, ale główni politycy mający wpływ na nasze życie nie zareagowali. Pani minister edukacji miała krótkie, żenujące wystąpienie przed kamerą i na tym się skończyło. Podobno policja prowadzi dochodzenie. Zobaczymy jak to się skończy. Nie ma co mieć jednak złudzeń. Sprawcy są pewnie nieletni i sąd rodzinny potraktuje ich z pewnością łagodnie, tak jak amerykański sąd potraktował pełnoletniego oprawcę Tylera Clementi, który dostał 30 dni więzienia i grzywnę, a wyszedł po 20 dniach.

Co to wszystko oznacza dla nas? Hejt dotyczy wszystkich: „pedałów”, „moherów”, „staruchów”, „kalek”, „grubasów, itp. Ale często ofiary stają się sprawcami. Nie wiem dlaczego, choć Internet jest pełen informacji na ten temat. Jednakże, czy ktoś pozostałby bierny, gdyby do jego domu przyszli bandyci i chcieli go obrabować lub zabić? To pytanie retoryczne. A Internetowi bandyci wchodzą do naszych domów i są całkowicie bezkarni, bo nasze państwo, utrzymywane z naszych podatków, ma to w dupie!

Istnieje w polskim prawie określenie „obrona konieczna” i „stan wyższej konieczności”. Gdy zostaniemy zaatakowani lub znajdziemy się w sytuacji zagrażającej naszemu zdrowiu lub życiu, możemy działać w celu ratowania siebie, swoich bliskich lub swojego mienia. I dlatego jest sens walczyć z internetowymi trollami. Czym dziś byłoby środowisko LGBT na świecie, gdyby w gejowskim klubie  Stonewall  Inn w Nowym Jorku ludzie się nie zbuntowali. Te „przegięte cioty”, „transwestyci” i „pedały” dostały szału i w odpowiedzi na niewyobrażalne policyjne represje wszczęli bunt. Strzelając? Nie! Jak czytamy: „Ciotki wrzeszczały i zdjętymi z nóg szpilkami oraz torebkami napieprzały po łbach gliniarzy”.  To był początek ruchu LGBT na świecie.

Dlaczego więc my, ludzie krzywdzeni przez internetowych trolli, mamy dawać się pokornie zabijać? Nie chcemy strzelać. Chcemy żyć spokojnie, jeżeli nie w akceptacji, to chociaż w obojętności. Co możemy zrobić? Pokazywać to śmiecie w Internecie. Dlatego powstała strona „Anus Mundi – Galeria hejterów polskich”. ANUS MUNDI to określenie użyte w 1942 roku przez Hauptsturmfuhrera Heinza Thilo, lekarza SS, który obóz zagłady nazwał odbytnicą świata. Taką odbytnicą świata bywa czasami Internet. Ale wszystko, co w nim opublikowane, pozostanie na zawsze. I niech na zawsze pozostaną w nim zdjęcia ludzi czyniących przez zło innym ludziom. 

Strona „Galeria hejterów polskich 2.0” jest także na Facebooku. Teraz wersja 2.0, ponieważ pierwszą Facebook zawiesił, sprzyjając internetowym trollom, bo ich wypowiedzi nie kasuje. Ale my się nie poddamy. Publikujemy zdjęcia hejterów na Blogspot, Worldpress i innych portalach. Jak będzie trzeba założymy stronę internetową w USA, gdzie nawet naziści działają spokojnie i nie można ich strony zlikwidować. Tyle możemy zrobić. Pisarz Edmund Burke powiedział: „Żeby zło zatriumfowało wystarczy bierność dobrych ludzi”. My nie jesteśmy bierni, a ty?

Dla straszących nas sądami cytat z regulaminu Facebooka: „Gdy użytkownik publikuje treści lub informacje, korzystając z ustawienia Publiczne, zezwala wszystkim, w tym osobom niebędącym użytkownikami Facebooka, na uzyskiwanie dostępu do tych informacji i wykorzystywanie ich, a także na wiązanie tych informacji z użytkownikiem (tj. jego imieniem i nazwiskiem oraz zdjęciem profilowym)".

1 komentarz:

  1. Może tu należy upatrywać źródła nienawiści - patrz link. Naukowcy mają mają pewną teorię.

    " Obrażają, bo sami są homoseksualistami. Naukowcy demaskują homofobię "

    http://natemat.pl/9727,obrazaja-bo-sami-sa-homoseksualistami-naukowcy-demaskuja-homofobie#_=_

    OdpowiedzUsuń