sobota, 6 maja 2017

Dominik Szymański 2001–2015

7 maja 2015 roku w Bieżuniu targnął się na swoje życie 14-letni Dominik Szymański, uczeń bieżuńskiego gimnazjum. Powodem samobójstwa było dręczenie go przez szkolnych rówieśników.  

Dokuczano  mu od pierwszej klasy szkoły podstawowej. Ze względu na spodnie, jakie nosił, bo lubił „rurki”, dlatego, że „zrobił sobie fryzurę”. Dbał o siebie, a rówieśnicy nazywali go „pedziem”. Byli i tacy, którzy go nawet szarpali. W ostatnim okresie przed śmiercią rzucano w niego kamieniami. Jak zeznawali później świadkowie,  był bardzo dręczony i poniżany.

7 maja 2015 r. mama Dominika znalazła go  powieszonego na sznurówkach. Chłopiec zostawił list adresowany do matki. Przepraszał ją za to, co zrobił. Mówił, że ją kocha i na pewno się jeszcze spotkają. Wypisał też nazwiska kolegów, grupując ich: „koledzy, przyjaciele, wrogowie”.

Wydawać by się mogło, że sprawa Dominika to jedna z wielu takich spraw, które dzieją się w dzisiejszym świecie. Ale jednak nie. Internetowe ścierwo nie uszanowało pamięci zmarłego i rozpętało burzę hejtu pod jego adresem. Zakładano dziesiątki stron na Facebooku, które zohydzały pamięć zmarłego chłopca. Tytuły tych stron, to np. „Dominik Szymański dobrze, że zdechł”, „Dominik Szymański jebał małe sznurówki”. Autor tej ostatniej napisał (pisownia oryginalna): „Wiecie co wam powiem? Mam marzenie. Jedno marzenie. Wskrzeszenie Dominika. I zapierdolenia ogromnej lepy na mordy. Potem bym mu włożył wibrator w dupsko. A potem odciął chuja. I włożył w twarz. A potem powiesił za sznurówki”.

Po ujawnieniu tych wpisów wybuchła burza w przestrzeni publicznej. Policja wszczęła śledztwo, ogłoszono, że sześciu dręczycieli Dominika trafi przed sąd, a potem nastąpiła cisza, która trwa do dziś. Nie wiemy co dalej ze sprawą i nic nie wskazuje na to, żeby ustalono internetowych trolli. Czy to porażka śledczych, czy lekceważenie? Nie wiadomo.

Blog „Anus Mundi. Galeria hejterów polskich” powstał pod wpływem historii Dominika z Bieżunia. Postanowiliśmy pokazywać ludzi, którzy uprawiają hejt, posługując się ich autorskimi publikacjami. Niczego nie komentujemy. Niech ich wpisy mówią same za siebie. Dziś, w maju 2016 roku, do młodych hejterów dołączyli ich rodzice i dziadkowie. Jesteśmy bowiem świadkami niewiarygodnego wręcz hejtu politycznego. Ludzie utytułowani, z dyplomami, na stanowiskach, z dużą kasą, okazują się być zwykłymi chamami oraz internetowymi trollami. Ludźmi bez klasy i kultury. I tacy jak oni, żyjący bogato z pieniędzy podatników, stają się wzorem dla tych młodych, którym się wydaje, że mogą bezkarnie napisać komuś „żebyś zdechł”. Dochodzi do tego postępowanie niektórych księży, którzy nawołując do nienawiści widocznie zapomnieli do czego zostali powołani. W marszach narodowców niesione są krzyże i święte obrazy, a wszystko pod hasłem „śmierć wrogom ojczyzny”. Takie to ich miłosierdzie.

Dominiku! Będziemy ten blog prowadzić jak długo się da. Na razie istniejemy. Nic nie jest wieczne, ale raz opublikowane w Internecie treści, pozostaną na zawsze. Twoi oprawcy żyją, mają się dobrze, bo pewnie ich sumienia zostały wyczyszczone podczas spowiedzi, czy podczas rozmów z dorosłymi. Ale przyjdzie czas zapłaty. Nieważne w jakiej formie. Zawsze przychodzi. Za życia lub po śmierci. Spoczywaj w Pokoju! 

W maju 2017 roku prokuratura zakończyła śledztwo w sprawie śmierci Dominika. Oto artykuł z portalu fakt.pl:

Gnębiła Dominika aż się zabił

źródło: Fakt.pl
Był wyśmiewany, wyzywany i poniżany. Każdego dnia przechodził przez piekło z którego nikomu nie udało się go uratować. Dominik z Bieżunia na Mazowszu miał zaledwie 14 lat, gdy odebrał sobie życie a jego śmierć wstrząsnęła całym krajem. Pojawiło się mnóstwo pytań i jeszcze więcej pytań. Śledczy przyjrzeli się nie tylko rówieśnikom chłopca, ale także jego nauczycielce.
Prosiliśmy, błagaliśmy, aby usunąć tę nauczycielkę ze szkoły! Ale dyrektor był głuchy na nasze prośby. I w końcu doszło do tragedii... – denerwują się mieszkańcy Bieżunia na Mazowszu. To właśnie w tej miejscowości powiesił się zaszczuty przez uczniów i, jak się okazało, przez panią od chemii 14-letni uczeń...

Dominik Szymański (†14 l.), jedynak wychowywany tylko przez matkę, był uczniem drugiej klasy gimnazjum. Chłopak lubił dbać o siebie. Nosił modne spodnie rurki, przed lekcjami starannie układał fryzurę, był lubiany przez koleżanki z klasy. To wszystko wywoływało jednak zawiść kolegów. Nazywali go pedziem i rzucali w niego kamieniami. Ale, jak ustalili śledczy, do tej grupy szkolnych oprawców dołączyła też nauczycielka chemii z wieloletnim stażem, a zarazem wicedyrektorka szkoły Bożena Sz.!

– Kobieta szturchała, popychała, a także pogardliwie odnosiła się do Dominika – mówi Faktowi Iwona Śmigielska-Kowalska z Prokuratury Okręgowej w Płocku.

Wiadomo, że nauczycielka potrafiła przy całej klasie zwyzywać 14-latka od głąbów. Wrażliwy chłopak nie wytrzymał tego koszmaru. W maju 2015 roku powiesił się na sznurówkach we własnym mieszkaniu. „Jestem zerem” – napisał w pożegnalnym liście.

Po dwuletnim śledztwie prokuratura oskarżyła właśnie Bożenę Sz. o fizyczne i psychiczne znęcanie się nad Dominikiem. Okazało się też, że nauczycielka już wcześniej poniżała swoich uczniów, o czym rodzice informowali dyrektora szkoły. Ten jednak nic z tym nie zrobił. Mało tego! Choć Bożenie Sz. grozi 12 lat więzienia, to nadal uczy dzieci w tej samej szkole. 

– To dobra nauczycielka, nikt więcej się na nią nie skarżył – napisał w piśmie do prokuratury dyrektor Marek Cimochowski. Głowę w piasek chowa też kuratorium, które poinformowało Fakt, że „czeka na prawomocny wyrok w tej sprawie”.

Proces Bożeny Sz, ma się rozpocząć w ciągu najbliższych miesięcy. Oskarżona nauczycielka nie chciała rozmawiać z dziennikarzami. Do sprawy na pewno wrócimy!